Pracowita majówka polska

Polska jest potęgą, jeśli chodzi o organizowanie konferencji. Można nawet odnieść wrażenie, że nastąpiło w tej dziedzinie wzmożenie.

Publikacja: 29.04.2024 06:00

Ludwik Sobolewski, były prezes GPW i BVB, adwokat, autor książek i publikacji w mediach społeczności

Ludwik Sobolewski, były prezes GPW i BVB, adwokat, autor książek i publikacji w mediach społecznościowych, partner w Qualia AdVisory

Foto: materiały prasowe

Nie lekceważę tego zjawiska, zdumiewa mnie tylko jego skala. Kilka dni temu w małej grupie znajomych, wszyscy aktywni na rynku finansowym, mówiliśmy sobie nawzajem, dokąd kto się wybiera. Dobre dwie minuty zajęło nam wyliczanie konferencji, i to tylko tych największych, obecnych w kalendarzu do końca roku. Wniosek? Organizowanie konferencji to bardzo dobry biznes dla organizatorów. I oczywiście targowisko próżności.

Towarzyszy temu coś w rodzaju braku, jeśli chodzi o dopływ nowych spółek na giełdę warszawską. Dlaczego o tym, tak znienacka? Bo to, jak wygląda rynek ofert publicznych, jest kluczową wskazówką na temat atrakcyjności giełdy dla przedsiębiorców, a co za tym idzie, szans na zaangażowanie inwestorów. A zatem, ile będzie biznesu w tym, co nazywamy rynkiem kapitałowym tradycyjnych instrumentów finansowych. Czy bowiem tego chcemy, czy nie chcemy – ja tego chcę umiarkowanie, sprowadzanie kondycji rynku giełdowego do ruchu w IPO jest zawsze uproszczeniem – liczba i jakość ofert publicznych to barometr nieledwie ważniejszy niż kierunek posuwania się indeksów. Indeks bowiem zawsze idzie do góry lub do dołu, ewentualnie na chwilę pozostaje bez zmiany, i jakby nie ma innego wyjścia. Taki jego los, jeśli w ogóle ma co mierzyć. Inaczej jest z decyzjami przedsiębiorców.

Tymczasem stan krajowego rynku IPO przypomina domek Prosiaczka. Tego samego Prosiaczka, którego postanowił odwiedzić Puchatek, lecz akurat nie zastał w domku gospodarza. I, jak wiadomo, im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było.

Inaczej jest na wielu, bardzo wielu rynkach zagranicznych. Co prawda ożywienie na rynku pierwotnym nie ma, geograficznie rzecz ujmując, charakteru powszechnego, ale w interesujących nas zwykle miejscach gromadzenia się kapitału jest faktem. Giełdy nowojorskie, Euronext Paryż, Amsterdam, giełdy w Delhi i Mumbaiu, nawet wstrząsany problemami Hongkong – wszędzie tam w ostatnich tygodniach są realizowane lub zapowiadane spektakularne transakcje. Hmm, one zawsze tam były; teraz jest ich znacznie więcej niż, powiedzmy, kilka czy kilkanaście miesięcy temu.

I nie tylko tam. Kilka dni temu zamiar wejścia na giełdę w Bukareszcie ogłosiła spółka Premier Energy, reprezentująca sektor OZE, ale też działająca w obszarze dystrybucji gazu i energii elektrycznej z tradycyjnych źródeł. Przychody za rok 2023 to blisko miliard euro, przy zysku na poziomie mniej więcej 80 milionów euro i EBITDA grubo ponad 100 milionów. Wartość planowanego IPO też niebagatelna, bo 125 mln euro, w tym 100 mln jako nowy kapitał do spółki i 25 mln sprzedaży akcji przez kontrolującego akcjonariusza. I tu ciekawostka. Tym kontrolującym akcjonariuszem jest czeski fundusz Emma Capital. Czeski, bo czeski, a poza tym jego szefem jest Jiri Smejc.

I cóż, że z Czech, można by zapytać? Jiri Smejc to partner biznesowy Petra Kellnera, bodaj najbogatszego prywatnego inwestora w Europie Wschodniej, który zginął tragicznie w roku 2021 na Alasce w katastrofie helikoptera w czasie heli-ski. W 2022 Jiri Smejc został CEO funduszu PPF Group, którym wcześniej współzarządzał z Petrem Kellnerem. Tak więc dzisiaj Jiri Smejc to dwa fundusze, Emma Capital (jest założycielem i głównym partnerem) i właśnie PPF ( jako CEO; fundusz należy obecnie w całości do rodziny Kellnerów). Notabene PPF z aktywami około 40 mld euro jest największym wywodzącym się z Europy Wschodniej i Środkowej funduszem typu private requity, z inwestycjami w 26 krajach.

To właśnie taka osobistość świata inwestycji znajdzie się, poniekąd, na giełdzie papierów wartościowych w Bukareszcie. Zazdroszczę i gratuluję koleżankom i kolegom z rumuńskiego rynku kapitałowego, mojego ulubionego w regionie, zaraz po polskim. To drugie niezwykle ważne wydarzenie, elektryzujące inwestorów, po ofercie Hidrolectrica o wartości niemal 2 mld euro, w lecie ubiegłego roku, efektownie objętej przez instytucje i rzeszę inwestorów indywidualnych.

To, co się liczy na rynkach kapitałowych aspirujących do statusu rynków regionalnych czy międzynarodowych, to powtarzalność informacji transakcyjnych świadczących o efektywności tych rynków w procesach pozyskiwania kapitału. W Polsce mamy na razie powtarzalność konferencji.

Ciekawe też, czy w naszym pięknym kraju byłyby jakiekolwiek szanse na powstanie giełdy funkcjonującej przez całą dobę i siedem dni w tygodniu? Pytanie retoryczne. Wiem, że nie, z powodów infrastrukturalno-technicznych, a wiem to bardzo dobrze, bo wiele lat temu myśleliśmy nad utworzeniem rynku „after hours”, który działałby od późnego wieczora do północy. Pomysł został zarzucony właśnie z powodów dotyczących techniki – rozliczeń, obsługi w domach maklerskich, a także problemów z ustaleniem kursu otwarcia na każdy dzień „normalnego” handlu. Czy dzisiaj byłoby tyle zapału i temperamentu inwestorów, by w takim obrocie, gdyby praktycznie mógł powstać, zawierano transakcje? Myśl tego rodzaju na świecie – mówiąc ściślej, gdzieżby indziej: w Ameryce – przybrała postać wniosku do SEC. Wniosku o zgodę na rozpoczęcie operacji przez 24 Exchange, pierwszą na świecie, w intencji twórców, regularną giełdę papierów wartościowych działającą przez całą dobę. Zwolennicy tego pomysłu mówią: wydarzenia dzieją się przez całą dobę, i nie ma w tym nic dziwnego. Jednak dla inwestorów jest czymś znacznie poważniejszym niż jakąś tam informacją, gdy coś ważnego wydarzy się w związku z Apple’em, na przykład o drugiej w nocy, albo nawet o szesnastej, ale w sobotę. I co wtedy?

Nadal jednak mam wrażenie, że problemów, o które rozbije się tak projekt, jest multum. Z drugiej strony mam przekonanie graniczące z pewnością, że jeśli giełda 24-godzinna gdzieś powstanie, to w Ameryce. Zwłaszcza że na wiadomość o aplikacji złożonej przez 24 Exchange zareagowała już NYSE, przeprowadzając ankietę wśród swych inwestorów, czy byliby zainteresowani handlem 24/7.

Pożyjemy, zobaczymy; w Polsce zaś porozmawiamy na konferencjach i panelach.

Felietony
Strategiczny błąd Fedu?
Felietony
O nożach, fundacjach rodzinnych i...
Felietony
Większy kawałek świata
Felietony
Kara goni karę
Felietony
Kryptowaluty w natarciu
Felietony
Emisje bez prospektu