Grzegorz Zawada, szef BM PKO BP: Skutecznie bronimy naszej pozycji rynkowej

W 2022 r. osiągnęliśmy rekordowe przychody. Naszą siłą jest przede wszystkim dywersyfikacja. Nie czujemy się zagrożeni, jeśli chodzi o konkurencję krajową – mówi Grzegorz Zawada, dyrektor Biura Maklerskiego PKO BP.

Publikacja: 26.12.2022 21:00

fot. Mariusz Szachowski/mpr

fot. Mariusz Szachowski/mpr

Foto: Fot. Mariusz Szachowski/mpr

Rok 2022 z perspektywy biznesu maklerskiego miał kilka twarzy. Jaka jest jego ostateczna ocena?

Całościowy obraz, z naszej perspektywy, jest bardzo dobry. Jako biuro maklerskie osiągnęliśmy rekordowe przychody. Są one kilka razy lepsze niż chociażby to, co widzieliśmy w latach przed wybuchem pandemii. Udało się także utrzymać pozycję na podium na rynku wtórnym, tuż za globalnymi graczami. Jesteśmy więc nadal największym polskim biurem maklerskim. Mam nadzieję, że nasze wysiłki analityczne zostaną docenione przez inwestorów instytucjonalnych w corocznym rankingu „Parkietu”.

Ten rok, patrząc na otoczenie, delikatnie mówiąc, do najłatwiejszych jednak nie należał.

Jeśli spojrzymy na rynek wtórny i obroty tam realizowane, to faktycznie, licząc rok do roku, było słabiej, ale ogólnie biznes w tym obszarze był zgodny z tym, czego oczekiwaliśmy. Rynek pierwotny jako całość też był słabszy, ale dla nas mimo wszystko był lepszy, niż się spodziewaliśmy. Pomogły transakcje ABB, SPO czy też obligacje korporacyjne. W sumie przychody z tego obszaru były powyżej naszych planów. To, co było największym pozytywnym zaskoczeniem, to sprzedaż obligacji oszczędnościowych Skarbu Państwa. Notowaliśmy tutaj rekordowe wolumeny. Słabiej wypadł natomiast biznes związany z dystrybucją funduszy, chociaż i tutaj pod koniec roku widać było pewne ożywienie.

Trochę więc idziecie na przekór temu, co widać w przekroju całej branży maklerskiej...

Zawsze podkreślam, że naszą siłą jest dywersyfikacja. Mieliśmy słabszy rok w obszarze funduszy, ale z drugiej strony pozytywnie zaskoczyły obligacje skarbowe. Zawsze więc któraś z części biznesu działa lepiej niż inne, więc nawet podczas słabszego roku, który bez wątpienia mieliśmy teraz na rynku, jesteśmy w stanie notować rekordowe przychody. Cieszy mnie to, że mimo kilku działań i zapowiedzi krajowej konkurencji skutecznie bronimy naszej pozycji rynkowej. Na ten moment nie czujemy się szczególnie zagrożeni.

Ze strony polskich firm być może nie, ale co z zagranicznymi? Pogodziliście się już, że kilku zdalnych członków giełdy po prostu wam „odjechało”?

Dla nas udział w rynku jest tak naprawdę sprawą wtórną. Bardziej liczy się to, żeby za tym wszystkim stały pieniądze i przychody. Nie chcemy dokładać do biznesu. Nie interesuje nas poprawianie pozycji rynkowej kosztem dochodowości.

Jeśli zaś chodzi o globalnych graczy, to wydaje mi się, że będą oni bardzo trudni do dogonienia. Nakłady na technologię i kompleksowość oferty stawiają ich na uprzywilejowanej pozycji. Abyśmy mogli bić się o pierwsze miejsce, potrzebne byłoby ożywienie wśród krajowych inwestorów, zarówno indywidualnych, jak i instytucjonalnych. Również nowe IPO siłą rzeczy mogłyby wpłynąć na poprawę konkurencyjności polskich podmiotów. Wydaje się jednak, że w perspektywie kilku lat rynek będzie się nadal globalizował i szedł w stronę postępu technologicznego, a to nadal będzie faworyzowało zdalnych członków GPW.

Ma pan, tak jak niektórzy na rynku maklerskim, problem ze zdalnymi członkami GPW?

Z perspektywy dyrektora biura maklerskiego traktuję „zdalnych” jako normalną konkurencję i staram się walczyć o biznes. Natomiast jeśli patrzymy szerzej na polski rynek kapitałowy i jego rozwój, to z pewnością malejący udział lokalnych podmiotów nie jest korzystny, bo obniża to atrakcyjność biznesu dla właścicieli domów i biur maklerskich. Emitenci patrzą na to, kto ma największy udział w rynku, i decydują na tej podstawie komu powierzyć przeprowadzenie poszczególnych transakcji. Przechylenie szali w kierunku globalnych podmiotów nie jest więc korzystne dla rynku.

Rok 2022 to praktycznie już przeszłość. W 2023 r. wchodzicie jako biuro z większym optymizmem czy obawami?

Prawda jest taka, że każdy rok jest pełen wyzwań i nie należy się spodziewać, że rok 2023 będzie pod tym względem wyjątkowy. Uważam, że przyszły rok będzie miał dwa oblicza. Oczekiwałbym słabszego I półrocza, a w szczególności I kwartału. Obawiam się inflacji w Polsce, która na początku roku będzie wysoka. Może ona wywołać pewne zamieszanie na rynku. Później jest szansa na ożywienie rynku wtórnego, przy czym musi sprzyjać temu otoczenie. Mam tutaj na myśli tzw. pivot w wykonaniu Rezerwy Federalnej. Ostatnie tygodnie pokazują natomiast, że banki centralne nadal zacieśniają politykę pieniężną. Ich działania będą również istotne dla przebiegu wydarzeń w 2023 r.

Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, mówił pan, że w czarnym scenariuszu WIG20 może nawet przebić dołek covidowy. Dzisiaj ten scenariusz można już odłożyć na półkę?

Mam nadzieję, że tak. Inwestorzy oswoili się z tym, że inflacja jest wysoka i czeka nas spowolnienie gospodarcze. Możliwy jest jeszcze jakiś spadek wartości indeksów, ale nie przewiduję dramatycznej wyprzedaży. Nie podzielam pesymizmu niektórych ekspertów rynkowych, którzy spodziewają się mocnej przeceny. Oczywiście wszystko to przy założeniu, że znów w otoczeniu rynkowym nas coś nie zaskoczy.

To rynek wtórny. A co z innymi obszarami? Rynkiem pierwotnym, obligacjami, funduszami?

Spodziewam się, że w pierwszej kolejności zauważymy transakcje typu SPO i ABB. Obserwujemy rosnące zainteresowanie IPO, nawet wśród podmiotów, które do tej pory nie za bardzo myślały o tego typu transakcjach. Spodziewam się tutaj jakiegoś ożywienia w II połowie roku, a pewnie nawet w IV kwartale. Jeśli chodzi o obligacje korporacyjne, to pojawił się pewien element niepewności. Mam na myśli przejście z WIBORU na WIRON. Część inwestorów z nieco mniejszym optymizmem patrzy na te instrumenty. W przypadku obligacji skarbowych liczę, że nadal będą cieszyły się one dużym zainteresowaniem, ponieważ wiele wskazuje na to, że dwucyfrowa inflacja zostanie z nami na dłużej. Tutaj istotnym czynnikiem będzie oferta depozytowa banków, która jest dużą konkurencją dla tej klasy aktywów. Jeśli chodzi o fundusze inwestycyjne, to oczywiście dużo będzie zależało od trendów na rynku giełdowym.

A wyzwania typowo maklerskie, niezwiązane z koniunkturą? Będziecie żyli chociażby technologią i przygotowaniami do zmiany systemu giełdowego?

Każdy kolejny rok będzie stał pod znakiem technologii. Od tego nie da się już uciec i trzeba spodziewać się dalszych zmian. Nowy system giełdowy WATS jest oczywiście wyzwaniem. Jestem bardzo ostrożny, jeśli chodzi o ocenę tego projektu. Widzę szereg czynników ryzyka zarówno na etapie jego wdrożenia, jak i później. Otrzymamy nowy system i nie do końca wiemy, jak on faktycznie będzie się zachowywał.

Patrząc na nasz biznes od środka, nadal będziemy mocno stawiać na dostarczanie wiedzy i nasze relacje z klientami, dlatego wracamy w marcu do Londynu i po pandemicznej przerwie organizujemy konferencję inwestorską. Nadal będziemy rozwijać usługę doradztwa inwestycyjnego dla klientów indywidualnych. Cały czas doskonalimy także nasz produkt analityczny. Rok 2023 będzie więc też rokiem, w którym będziemy konkurować na ilość informacji i wiedzy.

W 2023 r. będziecie w tym obszarze „budować masę”, czy też zamierzacie dokładać jakieś nowe elementy biznesu?

Będziemy przede wszystkim pracować nad jakością. Uważam, że mamy wszystkie istotne elementy składowe biznesu maklerskiego. Jestem zwolennikiem działań ewolucyjnych, a nie rewolucyjnych, i tego będziemy się trzymać.

Decyzja w sprawie notowań na żywo z rynków zagranicznych już zapadła?

Jeszcze nad tym pracujemy.

Wasz produkt analityczny będzie poszerzany o nowe rynki zagraniczne?

Patrzymy na nowe rynki szeroko rozumianego regionu, z których chcielibyśmy dostarczać analizy. Jest jeszcze trochę do zrobienia. Są ciekawe kraje i spółki i to wydaje się naturalnym kierunkiem rozwoju, jeśli chodzi o biznes instytucjonalny.

W tym roku mieliśmy także kolejne przypadki wcielenia domów maklerskich w struktury banków oraz wspomnianą już rosnącą siłę zagranicy. Nowy maklerski ład już się ukształtował?

Wydaje mi się, że faktycznie ukształtował się podział na trzy grupy. Pierwsza grupa to zagraniczne podmioty, które są na szczycie zestawienia, jeśli chodzi o udziały w rynku wtórnym, i biorą też udział w największych transakcjach. Druga grupa to biura bankowe. Ten model chyba jest już ugruntowany. Trzecia grupa to niebankowe podmioty, które szukają swojego pomysłu na rynku, często sięgając też po niszowe biznesy. Nie spodziewam się więc jakichś istotnych ruchów w branży. Może się natomiast okazać, że część podmiotów po podliczeniu kosztów, szczególnie związanych ze wspomnianym systemem WATS, będzie musiała przemyśleć swoją strategię biznesową.

Regulacje pozostaną wyzwaniem?

Regulacje zawsze są wyzwaniem, bo są też kosztem. Przy słabszym rynku, mniejszych przychodach, mogą one dostarczać dodatkowych trudności, szczególnie dla mniejszych podmiotów.

CV

Grzegorz Zawada to jeden z bardziej cenionych specjalistów na polskim rynku kapitałowym. W przeszłości związany był z takimi firmami jak Erste Group, Nomura, RBS i HSBC. Po przygodzie z londyńskim City wrócił do Polski i w 2011 r. po raz pierwszy został szefem biura maklerskiego w grupie PKO BP. W 2014 r. rozstał się z firmą i został wiceprezesem GPW. W kolejnych latach związany był m.in. z Polskim Funduszem Rozwoju i Noble Securities. Pracował też na giełdzie w Arabii Saudyjskiej. Od 2019 r. ponownie jest dyrektorem BM PKO BP. Firma ta jest najaktywniejszym polskim brokerem na warszawskim rynku akcji.

Biura maklerskie
Akcjonariusze XTB wstrzymują oddech. Czym zaskoczy spółka?
Biura maklerskie
Wzrosty na GPW są do utrzymania. Słabsze może być II półrocze
Biura maklerskie
Korektę rynkową można uznać już za zakończoną?
Biura maklerskie
Czy maklerzy już na dobre zakotwiczyli w strukturach banków?
Biura maklerskie
Nowe, maklerskie posiłki
Biura maklerskie
Polskim brokerom marzą się kryptowaluty. Doczekają się przyzwolenia od nadzorcy?